poniedziałek, 30 czerwca 2014

Zakazany owoc - konfitura truskawkowa


Wszyscy, wszędzie i cały czas ostrzegają "Matka karmiąca piersią, musi wystrzegać się silnych alergenów, a przede wszystkim TRUSKAWEK". Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, ale znalazłam sposób, aby jednocześnie mieć kilo i zjeść kilo truskawek... kwestia odroczenia w czasie. 

 

 

 

Potrzebujesz: 

 

2 kilo truskawek (kilo dla ojca, lub dla gości, kilo na konfiturę)
szklanka cukru
sok z jednej cytryny
2-3 słoiczki (zależnie od wielkości)

Co robić?

 

1. Bardzo dokładnie umyć truskawki, pozbawić szypułek i pokroić na ćwiartki, lub ósemki - niech kawałeczki będą w miarę równe.
2. Zasypać przygotowane truskawki szklanką cukru i ostawić na pół godziny.
3. Dodać sok z cytryny i gotować, gotować, gotować, co jakiś czas mieszać, ale właściwie tak jak samo stało pół godziny z cukrem, tak samo się samo gotuje. Przestać gotować jak konsystencja będzie dość gęsta - mówi się, że jak spadnie kropla konfitury na zimny talerz to nie powinna się rozlewać, tylko być zwarta, ale nie miałam zimnego talerza, więc nie potwierdzę. Ja czekałam jak zwykle, aż będzie wyglądała apetycznie.
4. Przygotować słoiczki - przelać je i pokrywki wrzątkiem i od razu przełożyć do nich konfiturę, mocno zakręcić i postawić do góry nogami aż ostygną.
5. Naprawdę warto zaopatrzyć się w naklejki na słoiczki i postarać się podpisując je - ma być ładnie, będzie przyjemniej, a jeśli zrobicie więcej konfitury to gwarantuję Wam, że będzie jak znalazł jako prezent (ile razy nie macie pomysłu, albo czasu na takie rzeczy?)  - własnoręcznie zrobiony prezent zawsze cieszy obdarowanego - a jak będziecie się stosować do ładnego podpisywania, to nie będzie wstydu - wystarczy wstążka.
6. Schować słoiczki głęboko w piwnicy, a już na pewno NIE ZJADAĆ od razu. Bezpieczniej będzie poczekać, aż odstawicie Wasze maluchy od piersi.










wtorek, 24 czerwca 2014

Szarlotka, która podniesie Cię na duchu



Gdy wyszliśmy ze szpitala byłam pewna, że jedyną słodkością, na którą mogę sobie pozwolić są biszkopty. Tylko takie "pyszności" można było spotkać na oddziale. Zresztą wolałam nie ryzykować, po tym jak po powrocie do domu zostaliśmy uraczeni, pięknym, odżywczym rosołem na kilku rodzajach mięs - NIE POLECAM. cała noc z głowy... Po kilku dniach mama przyniosła szarlotkę i wtedy mnie olśniło - przecież w szpitalu podawali pieczone jabłka, a ciasto to tylko mąka, cukier, masło i żółtka - od tamtej pory piekę szarlotkę co kilka dni. Zmienia jakość pierwszych tygodni macierzyństwa, które - nie oszukujmy się - dają w kość.

 


Potrzebujesz: 
 
1 kg jabłek
2 i pół szklanki mąki
pół szklanki cukru
masło
5 zółtek
odrobina mąki ziemniaczanej,

Co robić?

1. Obrać jabłka i pokroić na plasterki - wrzucić do gara i prażyć na wolnym ogniu aż się rozpadną (można minimalnie podlać wodą). Ostudzić.
2. Nagrzać piekarnik do 180 C góra-dół
3. Zmieszać sypkie składniki, dodać do nich żółtka, miękkie masło i wyrobić ciasto.
4. Wyrobione ciasto podzielić na pół. Pierwszą część wyłożyć na dnia foremki (posmarowanej masłem i posypanej np. bułką tartą), oprószyć i "pogłaskać" mąką ziemniaczaną (tak, tak, dokładnie chodzi mi o głaskanie ciasta). Na to wyłożyć jabłka. Drugą część ciasta zetrzeć na tarce z grubymi oczkami bezpośrednio na jabłka - będzie pysznie chrupać ;-)
5. Piec na środkowym poziomie piekarnika w temperaturze 180 C góra-dół przez ok 45 minut (lub chwilę dłużej) - generalnie wyjmujemy z piekarnika jak wygląda apetycznie. 
6. Posypujemy cukrem pudrem i zjadamy.

Ja przetrwałam tak pierwszy miesiąc po porodzie, karmiąc dziecko piersią i mając parszywy humor. Po szarlotce Mały czuł się świetnie, a moje nastroje gdzieś się rozchodziły - chyba, że kończyła się szarlotka ;-)

A z białek, które zostaną zróbcie bezę.


SMACZNEGO - Będzie już tylko lepiej ;-)